🎁 Taka Chwila Jak Ta

Przyjdzie taka chwila, gdy stwierdzisz, że wszystko się skończyło. To właśnie będzie początek – Louis L'Amour Autor: REDAKCJA ZMIANY W ŻYCIU
– Co do…! – syknął, wykrzywiając twarz. Chciał jej dotknąć ręką i wtedy się zorientował, że nadgarstki ma przywiązane do metalowego wezgłowia łóżka, na którym leżał, grubym sznurem godnym bez mała miana liny wczorajszą imprezę w klubie. Powrót w rzęsistym deszczu. Wypadek, bo samochód, który prowadził wpadł w poślizg. Na szczęście on sam wyszedł z tego prawie bez skąd ten ból głowy?! I kto go, do diabła, skrępował? W dodatku w łóżku?Wysilił pamięć i zorientował się, że pomiędzy wypadkiem, gdy wydostał się w końcu z rozbitego auta, a pobudką tutaj, w jego umyśle widnieje czarna dziura. Luka. Nicość. miał pojęcia, gdzie się znajdował i jak się tutaj znalazł. No dobrze, chyba nadal był w Polsce, ale co dalej? Wykręcił szyję i ignorując dokuczliwy ból, spróbował przyjrzeć się krępującym go więzom. Z niechęcią przyznał, że wyglądały solidnie. A ponieważ nie chciało mu się szarpać, zdecydował się zaczekać na rozwój sytuacji oraz pojawienie się szczęście nie musiał czekać był wzrostu siedzącego psa i miał czarną kominiarkę na głowie. Reszta stroju też była jednolicie czarna, dziwnie obszerna, jakby o kilka numerów za duża. Z owalnego otworu powyżej zakrytego nosa widać było duże oczy w kolorze dojrzałego agrestu, okolone długimi, ciemnymi z pewnością był kobietą. I to mało przyjacielsko usposobioną, bo patrzyła na niego groźnie, ponuro i z nietajonym gniewem. Ramiona skrzyżowała na wysokości piersi, nogi rozstawiła w rozkroku, aby dodać sobie powagi, jednak Żora nadal był bardziej zaciekawiony niż przestraszony.– No co? – spytał po polsku. Przez ostatnie trzy lata całkiem nieźle poduczył się tego języka, głównie podczas podróży z żoną szefa. Zaszczytne stanowisko osobistego ochroniarza pani Soroczyńskiej zobowiązywało. A teraz, gdy od dwóch miesięcy przebywał na przymusowym wygnaniu, było jeszcze lepiej. Zdradzał go tylko wschodni akcent.– Będzie seks? – kontynuował z pełną rozbawienia ciekawością. – Chcesz mnie zgwałcić? Szczerze mówiąc, nie mam nic sapnęła z oburzeniem.– Pogrzebaczem bym cię nie tknęła, kanalio! – pogroziła mu pięścią. Po polsku mówiła doskonale, czyli była miejscowa. Tylko na co takiej jak ona, ktoś taki jak on?– Pytam, bo innych zastosowań nie widzę.– Znajdą się żartownisiu, znajdą – oparła z satysfakcją. – Przypalanie, obcinanie, łamanie kończyn. Nawet kastrowanie mam w planach.– Ale dlaczego? – zdumiał się Żora. – Przecież nic nie zrobiłem!– Nie? Wstrętny Ukrainiec!– Ty tak na tle rasowym? – upewnił się. – Moja matka była Węgierką jakby co.– Koniec dyskusji! Leż tutaj i rozmyślaj o swym nędznym życiu – powiedziała, po czym drwiąco się zaśmiała i wyszła, zamykając drzwi na klucz.– Psycholka – mruknął Żora. Bać się nie bał, bo życie w cieniu wariata uodporniło go na innych szaleńców. No dobrze, skoro nic się nie wyjaśniło, nic nie zmieniło, to będzie musiał sam się uwolnić. Żeby tylko ta głowa tak kurewsko nie miał założone z niezwykłą starannością. Ale porywaczkę zgubiła grubość użytej do związania liny. Nie dała rady zacisnąć jej z całej siły. W końcu zziajany, mocno już wkurzony Żora, poluzował węzeł na jednym z nadgarstków i pięć minut później siedział na łóżku, masując obolałe ręce.– Teraz się policzymy, paniusiu – mruknął. Co prawda zarekwirowała jego broń, ale był pewien, że poradzi sobie i bez tego. Wstał, krzywiąc się, bo nadal świat dziwnie wirował, po czym podszedł do okna i uchylił gęstą jabłoń pokryta białym kwieciem. Trawka w odcieniu soczystej zieleni. W oddali zadowolony, krowi pysk, łypiący czule w jego stronę. Idealnie sielski się nie czynić hałasu, otworzył okno, wyskoczył przez nie, po czym zaczął skradać się w stronę widocznego w oddali po lewej stronie, ganku. Dom był drewniany, na solidnych, wylanych betonem fundamentach, porośnięty dzikim winem, otoczony przez różnego gatunku drzewa. Ładny, ocenił Żora i przykucnął za gęstym krzakiem jakiegoś zielska. Porywaczka stała przed domem, dyskutując z kimś zawzięcie przez telefon. Nie miała już kominiarki, ale z tej odległości nie dało się zauważyć zbyt wielu szczegółów. Prócz tego, że miała ciemne włosy.– …bane! Dostałam wolne, prawda? Co z tego? To znajdźcie kogoś innego na moje miejsce! Tak, właśnie tak. Niecierpiące zwłoki sprawy rodzinne – dodała z ironią, podczas gdy Żora skradał się za jej plecami. Zaatakował znienacka i ku swemu zdumieniu, od razu został powalony na ziemię i przyduszony damskim kolanem. A potem spojrzał prosto w wylot lufy pistoletu.– Nawet nie drgnij! – warknęła kobieta i potężnie dmuchnęła, chcąc pozbyć się opadającego na twarz kosmyka.– Umiesz się tym posługiwać? – spytał, patrząc na nią podejrzliwie.– Tak. Muszę odblokować – sprawnie wykonała swoje własne polecenie. – Wycelować i nacisnąć spust. Zapomniałam o czymś?– To nie jest moja broń.– Nie jest – zgodziła się, szeroko uśmiechając. – Ta jest moja. Służbowa – skłamała.– Służbowa? – Żora był coraz bardziej zaskoczony i zaciekawiony. Konkurencja nasłała na niego płatną zabójczynię? E, chyba nie. Tutaj, gdzie był całkiem obcy? Niby po co? Przez te dwa miesiące jeszcze nie zdążył narozrabiać. Uważnie obserwował twarz dziewczyny, notując w pamięci wszystkie szczegóły. Owalna, szczupła, delikatna jak u dziecka, z ostrym podbródkiem i zbyt szerokimi ustami. Chociaż i tak były apetyczne, kusząco wykrojone, jakby stworzone do pocałunków. Duże, teraz gniewne oczy, o niezwykle intensywnym odcieniu zieleni. Pozornie drobna sylwetka, chociaż kobiece krągłości odznaczały się nawet pod luźnym ubraniem. Ciemne włosy, lekko połyskujące miedzią, spięte w surowy kok, z którego wymknęło się kilka kosmyków. Nie, to nie była dziewczyna. To była kobieta. Nie potrafił określić jej wieku, ale wyglądała na kilka lat starszą od niego.– Dla kogo pracujesz? Złożyłbym oficjalne zażalenie i…– Akurat! – roześmiała się. – Raczej nie u mojego szefa. Ale dam ci namiary, jakbyś koniecznie chciał odwiedzić miejscową komendę.– No teraz to już będzie perwersyjnie – wyszczerzył zęby, po czym ich konfiguracja, ku wielkiemu niezadowoleniu kobiety, uległa zdecydowanej zmianie. Sapnęła, bo chłopak, z pozoru szczupły i smukły, okazał się wyjątkowo silny. – Skoro ty nie chciałaś, to teraz ja cię zwiążę i zamierzała się poddać. Udało jej się wyswobodzić jedno ramię, znów się przetoczyli po drewnianym ganku i właśnie wtedy rozległa się seria wystrzałów. Żora momentalnie stracił swą wesołość, bo napastnik, kimkolwiek by nie był, na pewno nie strzelał dla zabawy.– Do środka! – zarządził ostrym szeptem, po czym sam sprawnie wkulał się do wnętrza domu. Kobieta również i wtedy o drewnianą ścianę uderzyła kolejna seria.– Zaprosiłaś kogoś na imprezę?– Nie. – Zmarszczyła czoło. – Co to ma być?– Chodź! – machnął w kierunku przeciwległego końca. – Diabli wiedzą, czym jeszcze dysponuje napastnik, a te ściany są jak z papieru.– Mieliśmy szczęście… – zaczęła i momentalnie umilkła. On nie do końca je miał. Na białej koszulce widać było powiększającą się plamę krwi. – Postrzelił cię!– Drasnął. Nie ma czasu na rozczulanie się. Zbieraj dupsko!– Ale…– Ja pierdolę! Nic dziwnego, że my Ukraińcy tak dymamy polską policję. Takie niedojdy nigdy nam nie zaszkodzą.– Głupi palant! – Od razu odzyskała werwę. – Do piwnicy! Jest połączona z małą przybudówką, stojącą obok domu. Tam nie będą się nas się, lecz posłuchał. Mała piwniczka była pogrążona w półmroku i pachniała wilgocią. Kobieta otworzyła niskie drzwi, po czym sprawnie się przez nie przecisnęła. Dużo wyższemu Żorikowi przysporzyło to większych kłopotów. W dodatku obok bólu głowy, pojawił się jeszcze dokuczliwy i szarpiący ból ramienia.– Ale odlot! – stwierdził zachwycony, gdy faktycznie znaleźli się w czymś w rodzaju szopki na narzędzia.– Srodlot! – parsknęła, sięgając po leżącą na stercie kartonów koszulę. – Daj, chociaż ci to przewiążę.– Po co? To draśnięcie. Nie umrę nagle z powodu utraty krwi – zakpił, chociaż widać było, że rana daje mu się we znaki. – Poza tym sama rozumiesz, przyda się dodatkowy zastrzyk adrenaliny.– Jesteś szurnięty.– Ja? A kto mnie porwał i przywiązał do łóżka? Zaraz – zmarszczył brwi. – Złapałem gumę. To też ty?– Ja. Ale nie chciałam cię zabić. Myślałam, że jak wyjdziesz z klubu, to twoje auto będzie już stało na flaku. Wtedy bym ci zaproponowała podwózkę.– Cicho! – Błyskawicznie położył palec na jej ustach. Drgnęła, rzucając mu pełne niechęci spojrzenie, ale posłuchała. – Idą!Napastników było dwóch. Żora pomyślał, że wyglądają zabawnie, gdy tak skradają się, robiąc uniki i wymachując bronią.– Kurwa! Jest krew! Jak ją zabiliśmy, to szef nam kutasy poucina! – krzyczał jeden z nich, po czym z głośnym rykiem wpadł do domu. Potem dało się słyszeć już tylko huk wystrzałów oraz odgłosy ich niszczycielskiego działania, chociaż mężczyzna celował wyłącznie w sufit. Nie chciał zabić, ale nastraszyć. Karabin maszynowy terkotał, drugi napastnik czekał na znak pierwszego, po czym, gdy umilkły już strzały, podbiegł świńskim truchtem do kolegi.– Ale jaja! – szepnął zachwycony Żora. – Normalnie jak w kinie. Tylko popcornu brak.– Kretyn. Wiejemy? Szybko się zorientują, że nas nie ma. Jakieś sto metrów na prawo stoi mój samochód. Mam kluczyki – poklepała się potylnej kieszeni spodni.– A moja broń?– Została w środku. Olej.– Nie ma mowy. Jestem do niej przywiązany. – Jego twarz stężała i kobieta ze zdumieniem spostrzegła, że ma przed sobą zupełnie innego człowieka. – Siedź tu i się nie ruszaj.– Ale…– A ponieważ wybieram się na wręcz samobójczą akcję, to należy mi się bonus. – Pochylił się i przyciągając ją ku sobie, pocałował. Smakowała truskawkami i miętą. Szybko też wyrwała się z jego uścisku.– Sama cię, kurwa, zastrzelę za takie numery! – syknęła, ocierając ze wstrętem usta.– Czym? – zakpił. – Broń ci odebrałem. Procą?Zanim zniknął, zdążyła mu jeszcze pogrozić pięścią. Potem usiadła przy oknie, nasłuchując odgłosów walki. Na razie słyszała tylko przekleństwa tej dwójki od karabinów, nic poza tym. Chyba się zorientowali, że w domu nikogo nie drogą, co za kretyni. Przecież równie dobrze mogła wraz z chłopakiem wyskoczyć przez okno po drugiej stronie budynku i szukaj wiatru w polu. Logistycznie to były jakieś sieroty, nie W sumie to z niej też była słaba policjantka. Pracowała w tym fachu już od niecałych dwóch lat, ale jakoś kiepsko jej szło. Większość możliwości awansu ulatniała się w siną dal i Julita doskonale zdawała sobie sprawę, dlaczego. Pochodziła z tak zwanej dobrej rodziny. Naukowcy, artyści, pisarze, każdy po przynajmniej dwóch fakultetach. Zresztą oryginalne wychowanie przez długi czas nie pozwoliło jej na wypowiedzenie ani jednego brzydkiego słowa, przez co stała się powodem wielu kpin. W liceum jeszcze jakoś to znosiła, na studiach także, ale gdy niespodziewanie dla samej siebie postanowiła zacząć pracę w policji, uległo to niejakiej zmianie. Musiała jedynie uważać podczas kontaktu z ukochaną rodzinką, bo dla nich zwrot „kurczę blade” był już przekleństwem. Za to w pracy wypominano jej zbytnią delikatność i jakby na przekór sobie samej, zaczęła udawać odważną, pyskatą, zadziorną babę z jajami. No i ku utrapieniu rodziny, nie ona sama wybrała służby mundurowe. Jej młodszy braciszek również, porzucając w diabły świetnie zapowiadającą się karierę chyba za to ją obwiniano, że dała mu zły przykład.– Co tak cicho? – mruknęła pod nosem, ostrożnie wystawiając głowę. Faktycznie, nie było nic słychać, nawet przekleństw.– Hej, ty! – Dało się słyszeć od strony domu. – Możesz wyjść!Nie krygowała się głupio, tylko zrobiła to, co kazał. Ze złością spojrzała na poharataną kulami ścianę. Już ona sobie z nimi porozmawia! Najlepiej na komisariacie, pomyślała i od razu się zakłopotała. Super! Przyprowadzi dwóch bandziorów przed oblicze szefa, któremu godzinę wcześniej wmawiała, że wybiera się na pogrzeb. W zasadzie trzech, bo jej nowy znajomy też nie należał do grzecznych chłopców. Dawało się to zauważyć w jego oczach, które na pozór kpiące, potrafiły nagle zmienić się nie do poznania. Poza tym kto normalny nosi ze sobą taką spluwę, jak jego?– Masz ich…? – weszła do środka i od razu znieruchomiała.– Co to? – wyjąkała.– Trupy – odparł uprzejmie, czyszcząc nóż ścierką kuchenną. – Trzeci leży w krzakach, bo od niego zacząłem. To barany, nawet szkoda było na nich amunicji.– Tru… upy?– Zrozumiałem, że pracujesz w policji – przyglądał się jej z ciekawością. – Ale nie dopytałem o charakter tej pracy.– Mam stopień posterunkowej – odparła słabym głosem.– Ty?! Dobre! – roześmiał się. – Chyba że to jakiś specjalny wydział od walki z przestępczością zorganizowaną na bazarach? Wiesz, łapiecie babcie za nielegalną sprzedaż pietruszki, klientów za ścieranie nieatestowanym obuwiem zabytkowej płyty rynku.– Odwal się – zaproponowała słabym głosem, gapiąc się na dwóch osiłków z poderżniętymi gardłami. Co prawda słowa „odwal się” skierowane do mordercy nie były najlepszym pomysłem, ale Julita wciąż nie mogła uwierzyć, że on…– Zabiłeś troje ludzi – powiedziała, próbując oderwać wzrok od leżących bezwładnie ciał.– Miałem dobrego nauczyciela.– Kogo? Banderę?– Nie, ale zaręczam ci, że na większą skalę byłby jeszcze gorszy. Niestety, to już czas przeszły.– Zginął?– Gorzej. Ożenił się. Teraz jest zajęty zmienianiem ona na niego spojrzała. Takiej mieszanki osłupienia, grozy, gniewu i niedowierzania nie widział dotąd w niczyich oczach. W sumie to ładna z niej była kobietka, tylko taka sztywna.– Nie! – jęknęła nagle, wplatając palce we włosy i tarmosząc je energicznie. – Ja nie wierzę! Zabiłeś troje ludzi, z zimną krwią, bez wahania i jeszcze sobie żartujesz? Wiedząc, że jestem policjantką?! Czyś ty uciekł z jakiegoś zamkniętego szpitala dla wariatów?– Nie marudź. Głodny jestem – spojrzał znacząco w stronę kuchni. – Przygotujesz kanapki? Herbatką też bym nie pogardził.– Muszę cię aresztować – odparła drżącym głosem.– Ty mnie? A właśnie, po co mnie porwałaś?– Byłeś tu rok temu, w lipcu?– No byłem – przyznał uczciwie. – I co? Zaliczyłem cię po pijaku, a ty miałaś nadzieję na więcej?– Nie mnie, ale narzeczoną mojego brata. Przez ciebie porzucił doskonale zapowiadającą się karierę i wstąpił do wojska. Zmarnowałeś mu życie!– Nadal nie rozumiem – potrząsnął głową.– Konrad jest bardzo wrażliwym mężczyzną. Świado-mość, że ukochana go zdradziła, była dla niego nie do zniesienia. Na dodatek powiedziała mu, że jest mięczakiem, maminsynkiem i rzuciła parę innych, niezbyt przyjemnych określeń. Więc wstąpił do wojska.– I dobrze. Może się czegoś nauczy. Naprawdę porwałaś mnie z powodu miłosnego zawodu brata?– Przecież nic bym ci nie zrobiła. Trochę postraszyła i to wszystko.– Postraszyła? – Tym razem śmiał się z niej otwarcie. – Niby czym?– Muszę zadzwonić – powiedziała, sięgając po telefon. Ale tym razem przekonała się, jaki potrafił być szybki. Odebrał go jej bez najmniejszego problemu, po czym roztrzaskał o podłogę.– Żadnego dzwonienia.– Chciałam na pogotowie, ciebie trzeba opatrzyć, może któregoś z nich da się odratować – wskazała bezradnie na leżących napastników. Nadal nie mogła uwierzyć, że on ich mógł tak po prostu zabić.– Odratować? – przestał się śmiać i spojrzał na nią dziwnie. Po czym podszedł do pierwszego trupa i szarpnięciem uniósł jego głowę. Na szyi ukazała się szeroka, głęboka rana. – Serio?Julita pobladła. Nagle dotarło do niej, że wpakowała się w kłopoty. W poważne kłopoty. Szczupły chłopak okazał się nie tylko niebezpieczny. On był totalnie pokręcony!– Kim ty jesteś?– Turystą – odpowiedział po krótkim namyśle. – Jestem na przymusowych wakacjach i tak sobie zwiedzam. Przyjechałem trochę się rozerwać.– Rozerwać? – jęknęła.– Kolega prowadzi klub nocny w okolicy. Na zapleczu jest sala dla vipów, można się nieźle zabawić.– To nie jest pierwszy raz? – wskazała na nieboszczyków.– No co ty! – roześmiał się. – A wyglądam na amatora?– Czyli ciebie szukali?– Ależ nie, ciebie, kotku.– Skąd wiesz?– Jeśli jeden mówił do drugiego, że dziunię trzeba oszczędzić, ale jej fagasa można usunąć, więc to chyba ciebie.– Ale dlaczego mnie?– Może aresztowałaś babcię jednego z nich za nielegalną sprzedaż pietruszki…Nie zareagowała na jawną kpinę. Usiadła na pobliskim stołku, tępo wpatrując się w dwa trupy. Pracowała w policji, co prawda niezbyt długo, ale nie była przewrażliwioną histeryczką. Jednak on zabił tych ludzi z taką nonszalancją, z takim lekceważeniem, że do teraz nie mogła wyjść z szoku. Tym bardziej, że pan morderca wcale nie wyglądał groźnie. Był szczupły, wysoki, o ciemnoblond włosach, zaczesanych do góry i związanych z tyłu głowy. Cerę miał smagłą, twarz pociągłą, raczej delikatną, o prostym, wąskim nosie i kilkudniowym, elegancko przystrzyżonym zaroście, który nie zdołał zamaskować blizny na dolnej części lewego policzka. Najbardziej zwracały uwagę jego oczy i usta. Górna warga była wykrojona w szczególny, bardzo wyrazisty sposób, a w brązowych oczach dawało się dostrzec złociste iskierki. No właśnie, te oczy. To w nich tkwił jego urok.– Mnie też zabijesz? – spytała w końcu drżącym głosem, podczas gdy on przyglądał się swojemu ramieniu.– Ciebie? A po co?Prostota tej logiki była tak wielka, że aż nie zrozumiała.– No bo… – zaczęła. – Bo…– Pomożesz mi? Trzeba to zdezynfekować i opatrzyć. A potem się stąd ulotnimy. Cholera wie, jakich jeszcze gości będziesz miała.– Zgoda, jeśli chodzi o i pomogła mu zdjąć koszulkę. Ciało miał całkiem niezłe, wysportowane, brzuch umięśniony, ale nie spodobały jej się tatuaże. Pokrywały połowę torsu, plecy i ramiona. W ogóle Julita nie cierpiała takich rzeczy, a te tutaj były drapieżne i prowokujące. Nawet odrobinę zachodziły na kark, czego wcześniej nie zauważyła.– Będzie szczypało – powiedziała, sięgając po schowaną w szafce wódkę.– Dawaj! – Wyjął jej z rąk butelkę, po czym pociągnął łyka i dopiero wtedy polał ramię. Syknął coś niecenzuralnego, ale tylko tyle. – Masz jakiś bandaż?– Mam wszystko, co potrzebne. – Z szafki w rogu pokoju wyjęła duże pudełko.– No właśnie. Tak w ogóle, to gdzie mnie wywiozłaś?– To domek letniskowy moich rodziców. Usiądź tutaj – wskazała na stołek.– Spore ryzyko, skoro naprawdę jesteś policjantką.– Żadne ryzyko. Postraszyłabym cię i to wszystko. Nawet byś mnie nie poznał.– A! Stąd ta kominiarka. No nie wiem – zmrużył oczy. – Ja bym cię poznał.– Nie sądziłam, że tak szybko się uwolnisz. Wogóle miałam użyć kajdanek, ale zostawiłam je w domu.– Nie o tym mówiłem.– A o czym?– Ciężko zapomnieć takie oczy jak twoje.– Tak? – wydawała się być zaskoczona. – Dlaczego?– Typowa baba – prychnął. – Od razu domaga się komplementów.– Niczego się nie domagam – rozzłościła się, mocując końcówkę bandaża. – Pytałam, normalnie, jak na nią przenikliwie.– Bo masz piękne oczy. Ich kolor, kształt, te długie, zakręcone rzęsy. Naprawdę że skończyła opatrunek, bo totalnie ją zatkało. Siedziała naprzeciwko mordercy, chłopaka młodszego od niej o kilka lat, a on opowiadał o jej pięknych oczach. Życie bywało zwariowane, ale żeby aż tak?– Gotowe – powiedziała zdławionym głosem. A wtedy on uniósł dłoń i delikatnie dotknął jej policzka. Potem zwinne place przesunęły się niżej i obrysowały kontur ust.– Przestań! – odtrąciła jego rękę z niechęcią. – Zaczekaj tutaj, znajdę coś do na nią bystro, lecz nic nie odpowiedział. Julita poszła na górę i zaczęła przeglądać szafy. Trochę czasu jej zajęło, zanim znalazła kilka koszulek. Wybrała jedną, sądząc, że będzie pasować, po czym znów zeszła na dół.– Hej ty! – krzyknęła, bo kuchnia była pusta. – Gdzie jesteś?Na początku myślała, że może poszedł do łazienki. Jednak kwadrans później zrozumiała, że po prostu się ulotnił. Zostawił tylko jej broń na blacie kuchennej szafki. I trzy to dopiero będzie musiała się ze wszystkiego tłumaczyć!Siedziała przy swoim biurku, patrząc z niechęcią na szalejący za oknem żywioł. Co prawda lato było niezwykle upalne i w zasadzie to powinna się cieszyć z odrobiny deszczu, ale Julicie wcale nie było do nieznajomy okazał się niezwykle sprytny. Nie pozostawił po sobie niczego, co pomogłoby go zidentyfikować. Dosłownie niczego. Za to ona wpadła w kłopoty. Na dodatek musiała skłamać. Nie mogła się przecież przyznać, że przebiła oponę w jego aucie, potem ogłuszyła go i porwała, aby przywiązać do łóżka. Wściekła, zarumieniona ze wstydu, opowiedziała bajeczkę oprzygodnym seksie i że tę sielankę zakłóciło pojawienie się trzech nieznanych jej typków. Co do reszty, to już na szczęście mogła powiedzieć tylko prawdę. Chociaż i tak dziwnie na nią kim byli napastnicy, bo figurowali w bazie, alenie miała bladego pojęcia, czego od niej chcieli. Nie miała też pojęcia, kim był ten chłopak i to znacznie bardziej doprowadzało ją do szału. Jedynym szczęściem w nieszczęściu było to, że podobna sytuacja się nie to pojawił się inny problem. Rodzice uparli się zeswatać ją z takim jednym, co wpadł w oko tatusiowi, robiąc oszałamiającą karierę naukową. Niestety, tylko tatusiowi, bo Julita na propozycję zaaranżowanej randki reagowała rozmaicie. Najczęściej zbywała temat milczeniem, ale coraz słabiej znosiła presję najbliższych. Wiedziała, że robią to dla jej dobra, ale nie był to wystarczający zawibrowała, a na ekraniku ukazało się słowo „mama”. Westchnęła i odebrała, przygotowując się do kolejnej batalii.– Cześć – powiedziała bez entuzjazmu. – A tak, nie zapomniałam. Już kupiłam. Jest wystrzałowa – zgrzytnęła zębami, wygłaszając kolejne kłamstwo. Rodzice za trzy dni mieli trzydziestą piątą rocznicę ślubu i z tej okazji organizowali huczne przyjęcie. – Nie, nie mam ochoty, aby Marek mi towarzyszył. Zresztą, ojciec i tak go zaprosił, więc o co chodzi?Pięć minut później otarła pot z czoła. Bitwę wygrała, ale co do całej wojny to miała przeczucie, że będzie o wiele trudniej. Mareczek skakał wokół jej matki niczym doskonale wyszkolony piesek, miał na koncie trzy fakultety, jeden doktorat, ajego ojciec został właśnie wiceministrem w rządzie. Był inteligentny, wykształcony i dobrze wychowany. Słowo „kurwa” z pewnością nie przeszłoby mu przez gardło, już prędzej by się nim zadławił. Co dowyglądu, to bynajmniej nie był brzydkim mężczyzną. Julita sama nie wiedziała, dlaczego jego kandydatura budzi w niej tak zdecydowany sprzeciw.– Muszę pójść na zakupy – mruknęła. Bo musiała. Ostatnio jeszcze trochę zeszczuplała i sukienki, jakie posiadała, dziwnie na niej wisiały. Przydałaby się też wizyta u fryzjera. I kosmetyczki. Westchnęła, bo niezbyt pałała miłością do typowo damskich upodobań. Spojrzała na zegarek. Jeszcze dwie godziny i będzie mogła się ulotnić. Pojedzie do centrum handlowego, kupi jakąś kieckę i wróci do domu. Przygotuje sobie pełną michę nachosów, do tego zimne piwo i jakiś wyjątkowo krwawy film, gdzie trup ścieli się gęsto, a posoka tryska na wszystkie strony. Może to poprawi jej humor?– Litka? – Do pokoju zajrzał kolega. – Zbieraj dupsko, jedziemy! Wezwanie z Awenidy.– Centrum handlowe? Znów ktoś ukradł batonika? – spytała kwaśno.– Nie, pobili właściciela siłowni na piętrze.– Serio? – spojrzała na Damiana podejrzliwie. Przypadkowo wiedziała, o kim mowa. – Tego mięśniaka? Niby kto? Dywizjon Komando Foki? Drużyna Avengersów?– Chodź, nie marudź. Zrobimy co trzeba i możemy pójść do domu.– Nie dziwię się, że ci spieszno dodomu. Ile to już czasu?– Miesiąc po ślubie – odpowiedział, uśmiechając się szeroko. – Dalej Litka, może po drodze też uśmiechnie się do ciebie szczęście i znajdziesz tego jedynego? Może jakiś muskularny przystojniak, trenujący w pocie czoła miotanie cegłami?– Z tej rzeźni? Zapomnij! Gdzie moja klamerka?Damian zachichotał. Już dwa razy byli na interwencji w wyżej wymienionym przybytku i już przy drugiej wizycie Julita zabrała ze sobą klamerkę, twierdząc, że intensywność zapachów przekracza granice jej tolerancji.– Konkretnie o co poszło? – spytała, gdy już wsiedli do samochodu.– Znasz Łysola, pchał łapska pod kieckę jakiejś panienki i znalazł się obrońca.– Nie znam żadnego Łysola – parsknęła złością. – I nie wierzę w tajemniczego obrońcę. Nie wtych popapranych czasach, zwłaszcza w starciu z tą górą mięśni.– Pesymistka. Ja bym bronił swojej Martusi.– Ty masz broń iczarny pas w karate. A i tak nie wiadomo, czy wyszedłbyś żywy z tego starcia. Dlatego nie wierzę w jedną osobę, musiało być ich co najmniej tuzin.– Ochroniarz też dostał po pysku.– Serio? – Tym razem się roześmiała. – No nareszcie ktoś zrobił to, na co ja miałam od dawna ochotę. Spiszemy zeznania, ale zapomnij o moim zaangażowaniu.– Dobra, tylko cicho. Podjedź tam. Leje, więc lepiej będzie zaparkować pod zaparkowała, po czym oboje wysiedli i lekceważąc windy, udali się naostatnie piętro, gdzie mieścił się najbardziej znany, najdroższy i wyjątkowo szemrany fitness klub w mieście.– Sierżant Damian Łęcki i posterunkowa Julita Grodzka – przedstawił ich Damian wzburzonej panience w recepcji. – My w sprawie pobicia.– Tam, tam – machnęła w głąb pomieszczenia. – To prawdziwy szok! Szef przeżył załamanie psychiczne! – wyjęczała, a Litka o mało co nie wybuchła śmiechem. Szef i załamanie psychiczne? To ci dopiero dowcip!Ale przestało jej być do śmiechu, gdy zobaczyła ofiarę. Prawie dwumetrowy facet, szeroki w barach niczym tur, leżał na sofie, głośno pojękując. I było to w pełni uzasadnione, bo twarz miał całkiem zmasakrowaną.– Jest źle? – spytał Damian ratownika, który usiłował założyć prowizoryczny opatrunek na poharataną dłoń.– Złamany nos, wybite trzy zęby. O jego przyrodzeniu to już lepiej nie będę wspominał, ale powiem tylko, że czeka go długa rehabilitacja. Ochroniarz ma dwie rany od noża, na szczęście niezbyt głębokie i złamaną szczękę.– Z kim oni do diabła mieli do czynienia? Z buldożerem? – Julita nie ukrywała swego zaskoczenia. – Są tu kamery? Macie nagrania?– Mamy – odezwał się głos za ich plecami. – Już je obejrzałem. Witam. Jestem menagerem klubu. Szymon Ogiński.– Widać na nich napastników?– Napastnika, droga pani, napastnika.– Jednego? – Oboje z Damianem wytrzeszczyli oczy.– Jednego. Jakbym, kurwa, oglądał pierdolony, amerykański film, taki skubaniec był zwinny i silny! Niby chudzina…– Chcę obejrzeć te nagrania! – syknęła Litka, tknięta dziwnym przeczuciem. – Szczupły, wysoki blondyn? Półdługie włosy, brązowe oczy?– No, w oczy to ja mu nie patrzyłem, ale reszta się zgadza.– O ja chrzanię! – wyjęczała, podczas gdy Damian patrzył na nią podejrzliwie. – Pamiętasz tę moją przygodę w domku letniskowym?– Przygodą bym tego nie nazwał.– Nieważne. Ale to opis mojego pana tajemniczego.– Tego od seksu na jedną noc? – ucieszył się kolega. Na szczęście nikt nie słyszał jego słów, bo właśnie szli do pokoju ochrony, aby obejrzeć nagrania.– Tego – potwierdziła ponurym tonem rację. Poczuła też niechętny podziw. Tak sprawnie poradził sobie z przeciwnikami, że zasługiwało to niemal na nagrodę. Zwłaszcza, gdy wzięło się pod uwagę ich gabaryty. Chociaż nie, wzrost mieli podobny.– To on – westchnęła Litka. – A możemy wiedzieć o co poszło?– Aaaa… Taka mała różnica zdań – bąknął nie bardzo był skoro do rozmowy na ten temat. Zrobili co mogli, po czym postanowili wrócić na komendę.– Muszę do toalety – syknął Damian, rozglądając się dookoła. – Martusia wczoraj zrobiła leczo i chyba przesadziła z przyprawami. Zaczekasz?– Tak – roześmiała się Litka. – Tylko na jednej nodze. Ja tu sobie gdy jej partner umykał wzdłuż korytarza, stanęła przed wystawą najbliższego sklepu. Niestety, był to akurat salon sukien ślubnych, co wprawiło ją w minorowy nastrój. Z coraz większym niezadowoleniem gapiła się na białe cuda kunsztu krawieckiego, kiedy tuż obok rozległo się głośne chrupnięcie. Julita powędrowała wzrokiem po szybie i od razu go spostrzegła. Stał za jej plecami, niecały metr dalej i z apetytem zajadał loda. Momentalnie jej dłoń powędrowała w kierunku broni.– E, e! Nie miał na sobie sprane dżinsy, białą koszulkę i skórzaną kurtkę. Na czubku głowy okulary, w oczach ten sam kpiący błysk.– Palant! – rzuciła od serca. – Wiesz ile kłopotów mi przysporzyłeś?– Ja? Wolałabyś, żeby cię zabili? – uniósł zaskoczony brwi.– Wolałabym, żebyś ty ich nie zabijał.– Bo?– Ręce opadają – westchnęła. Ale po broń już nie sięgała. Przypomniała sobie nagranie i stwierdziła, że nie ma najmniejszych szans, nawet gdyby do dyspozycji miała bazukę, wyrzutnię rakiet i tuzin karabinów maszynowych.– Masz ochotę na kawę?– Nie. Jestem na służbie.– No, widzę – uśmiechnął się szeroko. – To może mały lodzik? – dodał, puszczając oczko.– Jestem na służbie – powtórzyła, akcentując każde słowo. – I zaraz wróci mój partner.– Ten słodki blondasek?– Ten słodki blondasek ma czarny pas w karate.– Serio? W jakiej kategorii? Przedszkolnej?Zgrzytnęła zębami z bezsilnej złości. Po czym odwróciła się od wystawy i oparła o barierkę, patrząc w dół, na snujących się po korytarzach galerii ludzi. Niestety, słusznie przypuszczała, że on nie odpuści. Bezczelnie stanął za jej plecami, obie dłonie położył na metalowej poręczy i lekko się pochylił.– Wiesz jak cholernie seksownie wyglądasz w tym mundurku?– Wiesz, że mam ochotę wybić ci zęby? – Jakoś nie spodobała jej się tak wymuszona bliskość. Zwłaszcza, gdy zrobiło jej się tak dużo. Prawie się o nią oparł, zakleszczając w niby neutralnej pozycji.– Dasz się zaprosić na randkę?Gdyby w tej chwili nastąpił koniec świata czy na szklanym dachu wylądowałoby ufo, Litka nie byłaby bardziej zaskoczona.– Randkę? – spytała, po czym obróciła się przodem do przeciwnika. I od razu tego pożałowała.– Kolacja, spacer, seks. Niekoniecznie w tej kolejności – dodał z diabelskim błyskiem w oku.– Nie ma mowy! Jesteś za młody, nie w moim typie, a poza tym nie dogadalibyśmy się na polu zawodowym. Ja i ty – dźgnęła go w pierś – to bardzo kiepski pomysł.– A po cholerę mielibyśmy się dogadywać? Chodzi o seks. I dlaczego nie jestem w twoim typie?– Ile masz lat, gagatku?– Dwadzieścia cztery.– No właśnie. Ja o cztery więcej. Poza tym jestem policjantką.– Serio? – zakpił. – No patrz! W życiu bym się nie domyślił. Ale to dobrze. Masz kajdanki?– Tak – zmarszczyła czoło, kładąc obie dłonie na jego torsie. – Odsuń się.– Bo?– Bo mnie się ta sytuacja wybitnie nie podoba. I jestem na służbie. Powinnam cię też aresztować za atak na właściciela klubu fitness. O tamtych trzech trupach nie wspominając, ale nie mamy dowodów, więc pewnie byś się wyłgał.– No co ty? Mnie? – Teraz już otwarcie się z niej śmiał. – Nie miałbym szans w starciu z takim kolosem. I co? Może jeszcze mi powiesz, że go pobiłem?– Mamy nagrania! – oświadczyła z triumfem.– Co z tą randką? Jesteśmy umówieni?– Nie! – odparła ze złością. – Żadnych smarkaczy w moim życiu! I odsuń się w końcu, bo dorzucę oskarżenie o na nią dziwnie, ale w jego oczach nadal dawało się dostrzec kpinę. Potem szybkim, zwinnym ruchem chwycił Litkę za spięte w kucyk włosy, odchylił głowę do tyłu i pochylając się, pocałował. Wyłącznie po to, aby jeszcze bardziej ją rozzłościć. Ślicznie wtedy wyglądała, chociaż ponoć złość urody nie dodaje. No i uwielbiał ten truskawkowy posmak jej ust.– Ty…! – krzyknęła, gdy tylko zdołała go odepchnąć.– Do zobaczenia wieczorem! – pomachał ręką i błyskawicznie wmieszał się pomiędzy wrócił Damian, zdążyła jeszcze posapać ze złości.– Litka? – zdumiał się kolega. – Coś się stało? Wyglądasz jakbyś chciała mnie zamordować.– Nasz pogromca Łysola się zjawił.– Tutaj?– Tak.– I co? Co zrobiłaś?– A co miałam zrobić? – warknęła. – Tych dwóch osiłków nie dało mu rady, więc niby ja miałam dać? Wracamy na komendę, chcę się przebrać, pójść do domu i nie zaprotestował. Życie nauczyło go, że z wściekłymi kobietami się nie jednak nie wróciła do domu. Gnębiona poczuciem obowiązku, odwiedziła kilka sklepów, kupiła parę drobiazgów, skusiła się na seksowną, czerwoną bieliznę i na końcu wybrała sukienkę. Nic szczególnego, mała czarna, dekolt w łódkę, długość za kolano. Przyzwoita, tylko tyle mogła o niej powiedzieć. Ale nie zależało jej na własnym szałowym się po stromych stopniach kamienicy, po drodze wstąpiła do mieszkającej piętro niżej przyjaciółki, na lampkę wina, kilka plotek i aby pochwalić się zakupami. Irmina ucieszyła się i zażądała osobistej prezentacji zakupionych cudeniek. Po czym wręczyła Litce pudełko, elegancko zapakowane w serduszkowy papier.– To dla ciebie, kochanie, na urodziny.– Mam pojutrze.– Tak, ale ja wyjeżdżam. Będziesz się dobrze bawić pod moją nieobecność – mrugnęła porozumiewawczo.– Bawić? – Litka zachichotała. – Aż się boję otworzyć i sprawdzić, co jest w środku.– Możesz to zrobić w samotności swego mieszkania. A jakby co, łatwo znaleźć lepszy model.– Irmina! Zboczona babo! Chyba wiem, co całą butelkę czerwonego wina, w międzyczasie podziwiając prezent, po czym Litka postanowiła pójść do siebie. Trochę było ciężko, ale świat stał się zdecydowanie piękniejszym miejscem, chociaż tak dziwnie wirował i wirował. Ponieważ swoją bluzkę ubrudziła winem, ubrała pożyczoną od Irminy luźną koszulę, narzucając ją na fikuśną bieliznę, a spodnie i buty wepchnęła do torby. Pudełko wsadziła pod pachę i w duchu błogosławiąc litościwą poręcz, wdrapała się piętro wyżej. Po kilku próbach, trafiła w końcu w zamek i z ulgą weszła do środka.– Co tak pachnie? – mruknęła, pociągając nosem. – Czyżbym miała omamy?Torby zostawiła przy wejściu, torebka zsunęła się jej z ramienia, ale pudełko z prezentem dzielnie dzierżyła pod pachą. Na paluszkach, starając się zachować maksimum ostrożności, zakradła się do własnego salonu i światło świec, delikatna muzyka gdzieś w tle, stół nakryty dla dwojga i ogromny bukiet czerwonych róż.– Cholera! – jęknęła. – Pomyliłam mieszkania czy co?– O! – Z kuchni wyjrzał najwyraźniej zadowolony z siebie, jej dobry znajomy. – Kolacja prawie gotowa.– Że co? – Nadmiar wina nie pozwolił tak od razu zebrać myśli.– Kolacja – wyjaśnił cierpliwie. – Mamy randkę, pamiętasz?– Eee… Randkę? – Chciała unieść ramiona, by wpleść palce we włosy i wtedy pudełko z hukiem wylądowało na podłodze. A ponieważ wcześniej zdążyły je z Irimną otworzyć, to teraz wieczko zsunęło się, a pod nogi Żory potoczył się ogromny, lśniący czernią zrobiła się równie czerwona, jak bielizna figlarnie wyglądająca zza niedopiętej koszuli.– Wolałbym najpierw wykorzystać własny sprzęt – zakpił. – Ale twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
przed spożyciem i zalane wrzątkiem. Dla posiadaczy młynków i malakserów to chwila. Kupione sproszkowane to już podobno nie to. 2-3 łyżki dziennie dostarczą całego potrzebnego omega 3. Siemię obniża cholesterol, upośledza wchłanianie glukozy (o jak dobrze!), działa przeciwnowotworowo, przeciwmiażdżycowo.
Więcej wierszy na temat: Przyjaźń « poprzedni następny » dla kogoś, kogo obdarowałam swym boli, ale było warto choćby dla tej jednej chwili. w takich chwilach jak ta brakuje tylko ciepła kiedy uśmiech na twarzy zamienia się w banana kiedy oczy zaczynają błyszczeć niby gwiazdy na niebie chciałabym być na innej planecie takiej jak Mały Książę miec swoją rózę i dla niej żyć w taki dzień jak dziś wszystko zdarzyć się może powiem: dzień dobry i już mnie masz a w głowie kolorowo na włosach dwie kokardy w grochy błyszcyk na ustach i jedno marzenie by ta chwila nigdy się nie skończyła Jesli zapomnisz, ze jestem, pamiętaj, ze byłam. Napisany: 2007-06-06 Dodano: 2007-06-08 20:44:58 Ten wiersz przeczytano 495 razy Oddanych głosów: 0 Aby zagłosować zaloguj się w serwisie « poprzedni następny » Dodaj swój wiersz Wiersze znanych Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński Juliusz Słowacki Wisława Szymborska Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński Halina Poświatowska Jan Lechoń Tadeusz Borowski Jan Brzechwa Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer więcej » Autorzy na topie kazap Ola Bella Jagódka anna AMOR1988 marcepani więcej » Taka myszka nie będzie działać prawidłowo i należy ją szybko wymienić. Mysz bezprzewodowa nie działa? Sprawdź jej połączenie z komputerem. W przypadku myszy Bluetooth upewnij się, czy funkcja jest włączona i wykrywa sprzęt. Jeśli masz mysz na USB, sprawdź, czy odbiornik lub kabel jest wpięty do działającego gniazda. Warto Samotność, której sami szukamy Osamotnienie w życiu to stan, którego się obawiamy i zrobimy wiele, żeby nie być osamotnionym. Ale często stan ten mylimy z samotnością, której tak naprawdę potrzebuje każdy z nas i której sami szukamy. Samotność to stan wyciszenia i ucieczki od innych, kiedy czujemy, że chwila samotności po prostu dobrze nam zrobi. Można by stan taki podciągnąć pod stan relaksu, ale ja uważam, że chwila relaksu i chwila samotności, to dwie różne chwile. Jednak obie bardzo nam czasem potrzebne. Nasze życie jest pełne zgiełku i różnych bodźców, które potrafią zmęczyć i przytłoczyć. W dodatku na topie jest życie w biegu i aktywne działanie. Uważamy, że każda wolna chwila nie powinna być zmarnowana. Szkoda nam czasu na zatrzymanie się nawet na chwilę. Jak mamy chociaż 5 minut to przeglądamy Facebooka, sprawdzamy maile, piszemy sms-a, albo spotykamy się z kimś. Byleby coś się działo… Ale czy zawsze trzeba żyć w takim zgiełku? Gdzie w tym wszystkim czas dla siebie? To właśnie chwila samotności i przebywanie w swoim towarzystwie pozwala nam, na poznanie własnych myśli i potrzeb. A może uciekamy do ludzi, bo nie lubimy siebie? Ale jak mamy poznać siebie, skoro nie pozwalamy sobie na przebywanie tylko ze sobą? Czy znamy siebie tak naprawdę? A może znamy tylko tą wersję siebie, która jest na pokaz dla innych, żeby to im się przypodobać? Chwila samotności pomoże nam zastanowić się, czy naprawdę jesteśmy tacy, jacy chcemy być. Po co nam chwila samotności? Może być też tak, że unikamy samotności, bo się jej boimy. Myślimy, że sami nie dalibyśmy rady. A przecież chodzi tylko o krótką ucieczkę w głąb siebie i poznanie bliżej, może właśnie własnych lęków. Może chwila samotności i spokoju, pozwoli nam dostrzec, że nasze obawy, które blokują nas przed wykonywaniem pewnych działań, nie są wcale takie straszne. Tylko to my uciekaliśmy od nich do innych ludzi, żeby o nich nie myśleć, żeby w razie czego inni byli blisko. A jeśli musimy podjąć jakąś ważną decyzję, to chwila samotności nie będzie dla nas najlepsza? Owszem możemy i powinniśmy słuchać rad i opinii innych, ale te czasem potrafią nieźle namieszać nam, w naszych postanowieniach. Czasem wbrew sobie robimy to, co doradzali nam inni, chociaż wewnętrznie czujemy rozczarowanie, bo przecież chcieliśmy inaczej. A może gdybyśmy w spokoju i samotności przeanalizowali, co dla nas dobre, nasza decyzja byłaby inna? Przecież chodzi o to, żeby spełnić oczekiwania swoje, a nie oczekiwania innych. A chociaż chwilowa niezależność od innych ludzi, nie jest zachętą do odrobiny samotności? Nie musimy na nikogo czekać lub spieszyć się, bo ktoś czeka. Możemy robić to co chcemy lub iść tam, gdzie chcemy, bez żadnych kompromisów. Możemy przekonać się, że jesteśmy samowystarczalni i na tyle odpowiedzialni, by decydować o niektórych wyborach. Taka świadomość potrafi mocno podbudować poczucie własnej wartości i uwierzyć w swoje możliwości. Sprawia, że bardziej sobie ufamy. Kiedy tylko mogę pobyć sama, moja nawet krótka, ulubiona chwila samotności, to czas na ciszę i spokój. Lubię wtedy zamknąć oczy lub patrzeć w jeden punkt. Pomaga mi to całkowicie się skupić. Potem wyobrażam sobie wielką, nieskazitelnie czarną plamę, nazywam ją magnesem. To jest moje myślenie o niczym. Do plamy z każdej strony, próbują przyczepić się jasno świecące problemy i różne bodźce. Niektórym się prawie udaje, ale walczę, żeby mój magnes je odpychał. Jeśli udaje mi się przez chwilę, nie myśleć o niczym, zaczynam zauważać siebie. Takie ćwiczenie mnie oczyszcza i wycisza. Mogę wtedy skupić się na swoich myślach. Lubię powoli i w spokoju przeanalizować, czy zrobiłam wszystko, co miałam zrobić… Czy o czymś nie zapomniałam… To z kolei pozwala mi na dalsze przemyślenia, bo wiedząc, że nie czeka na mnie nic pilnego, mogę dalej celebrować moją chwilę samotności. Przechodzę wtedy do planowania rzeczy, które powinnam zrobić. Często wsłuchując się w siebie stwierdzam, że tak naprawdę nie chcę tego robić, ale powinnam, bo się tego ode mnie oczekuje. Np. powinnam pomalować paznokcie, bo wszystkie kobiety malują, ale ja nie chcę, nie czuję takiej potrzeby. Ja ten czas wolę przeznaczyć na coś, co mnie naprawdę uszczęśliwi. Normalnie pewnie po prostu pomalowałabym te paznokcie i już. Ale pytając się czego ja chcę stwierdzam, że mi to nie jest potrzebne. Kiedy uświadomię sobie jakąś taką rzecz, czuję się wolna i szczęśliwa. Wiem, że nikt mnie do niczego nie może przymuszać. Czasem dziwię się, że nie wpadłam na to wcześniej, tylko nie wsłuchując się w siebie, ślepo wykonywałam to, czego oczekuje ode mnie “reszta stada”. Szczera rozmowa z samym sobą Lubię chwile samotności, bo lubię siebie i lubię swoje towarzystwo. Ale nie jest też tak, że uważam się za ideał. Chwila samotności pozwala mi poznać się lepiej. Pochwalić za coś, co mi samej imponuje, a czego inni nie dostrzegają lub nie jest dla nich na tyle ważne, żeby o tym wspominać. Czasem zrobię coś, z czego jestem totalnie dumna, ale dla innych to zwykła błahostka. Przecież nie będę się narzucać i krzyczeć całemu Światu “Widzieliście łał!” Wolę uśmiechając się do siebie w myślach lub przed lustrem, samą siebie pochwalić. Takie chwalenie siebie poprawia mi nastrój i motywuje. Lubię, gdy ktoś mówi do mnie “Aniu” i gdy się chwalę, to takiego zdrobnienia używam. Chwila samotności, to również czas na “opierniczanie samej siebie”. To czas, w którym bywam na siebie zła, bo nadal nie robię tego, czego sama od siebie oczekuję i co dla mnie byłoby dobre. Nie robię też tego, czego oczekują ode mnie inni i chociaż nie zawsze powinnam się tym przejmować, to jednak są rzeczy, które robić po prostu wypada, chociażby z szacunku do innych ludzi. Nie lubię, gdy ktoś zwraca się do mnie “Anka” i nigdy tego nie lubiłam. Ale kiedy jestem ze sobą sama i chcę na siebie nakrzyczeć, to tak właśnie się do siebie zwracam. To taka kara podkreślająca powagę sytuacji i dająca kopa. Nie ważne jak do siebie mówię, ważne, że ze sobą rozmawiam i słucham moich wewnętrznych pragnień. I nie chodzi tu wcale o gadanie na glos, co zresztą w chwilach samotności też bardzo lubię. Chwila samotności daje mi to, że mogę robić coś czego nie wypada robić przy innych. Mogę gadać na głos, mogę tańczyć, a nawet śpiewać wygłupiając się i fałszując. Mogę parodiować innych, chodzić niekompletnie ubrana i umalowana. Mogę zdjąć maskę powagi i przyzwoitości… mogę, bo jestem sama. Chwila samotności w chwili relaksu Czasem moja chwila samotności może być połączona z relaksem. Kiedy np. biorę długą relaksującą kąpiel, to przecież jestem sama. Muszę przyznać, że kiedyś w wannie kąpałam się częściej, teraz trochę szkoda mi czasu, wolę szybki prysznic. Dlatego, żeby nie marnować czasu w wannie, brałam ze sobą książkę. Ale wycieranie ręki przed każdym przewróceniem kolejnej kartki, było dość frustrujące. Jestem też przeciwna braniu do wanny lub w jej pobliże sprzętów elektronicznych. Uznałam więc, że będę brała długą relaksującą kąpiel tylko, wtedy kiedy będę chciała uciec od innych. Gaszę wtedy światło i zapalam świece. Pozwalam odpocząć oczom i ciału. Taka chwila samotności pozwala mi cieszyć się własnym towarzystwem. Ale, żeby nie było tak słodko, nie zawsze potrafię się całkowicie wyciszyć. Chociaż mam dwie łazienki, zawsze obawiam się, że właśnie z tej będzie chciał ktoś skorzystać. No cóż życie. Bardziej cieszy mnie inna chwila samotności, która też jest formą relaksu, a mianowicie spacer po lesie. Na szczęście mieszkam blisko lasu. Niestety zaczęłam doceniać to dopiero, jak w naszym domu pojawił się pies. Wcześniej samotne spacery do lasu, uważałam za bez sensu i bez celu. Nie ukrywam też, że trochę się bałam. Całe szczęście czasy się zmieniły i ludzie często wykorzystują las do spacerów, przejażdżek rowerem, czy biegania. Martwi mnie tylko fakt, że mój beagle ma już 14 lat i długie spacery po prostu odpadają. Czasem męczy go już samo dojście do lasu i powrót, a o spacerach po lesie nie ma mowy. Ale kiedy uda mi się pospacerować po lesie, lubię być tam sama albo tylko z psem. Nie słucham muzyki na komórce, po prostu idę i myślę. Czasem lubię usiąść i wsłuchać się w las i w siebie. Czuję wtedy taki spokój i beztroskę. Jestem zaskoczona tym co zauważam i słyszę skupiając się na takiej chwili samotności, a co bym przegapiła gadając w tym czasie z inną osobą. Chwila samotności przy codziennych czynnościach Moja chwila samotności, to nie zawsze relaks. Lubię sprzątać, gdy jestem sama. I nie chodzi nawet o to, że nie muszę prosić kogoś, żeby podniósł nogi na fotel, bo chcę umyć podłogę. Po prostu sprzątając, wykonuję wszystko rutynowo i mogę bardziej skupić się na myśleniu o innych rzeczach. Wtedy bardzo często ze sobą rozmawiam. Lubię też wyobrażać sobie, że coś komuś opowiadam. Nie jest to ktoś określony, może dlatego chciałam prowadzić blog, żeby móc opowiadać pisaniem. Ostatnio polubiłam gotowanie, ale wolę gotować właśnie w samotności. Są wprawdzie dni, że cieszę się ze wspólnego gotowania czy pieczenia z córkami. Zawsze wtedy świetnie się bawimy i śmiejemy, bo z reguły ugotujemy lub upieczemy coś innego, niż planowałyśmy. Ale tak na co dzień, gdy coś gotuję, zwłaszcza gdy chcę poeksperymentować, nie chcę żeby ktoś zaglądał mi w garnki. “A co to będzie? A czemu tak robisz? Zmniejsz ten ogień. Przykryj pokrywką. A nie lepiej pokroić drobniej?” A poszli mi stąd! Wolę, żeby widzieli efekt końcowy, żeby posiłek był pewnego rodzaju zaskoczeniem. Dlatego cieszę się, że mam oddzielną kuchnię i chyba nigdy nie zrozumiem fenomenu kuchni otwartych na salon. Nie chodzi mi nawet o kuchenne zapachy i zaglądanie do garnków, a raczej o odgłosy. Przecież kuchnia hałasuje, leci woda, szumi czajnik, czy okap, warczy robot kuchenny, czy skwierczy mięso na patelni. Jak w tym wszystkim rozmawiać z domownikami, czy oglądać telewizję? Spełniona doceniam to co mam Czasem wykorzystując fakt, że jestem sama, chcę w spokoju obejrzeć ulubiony program w telewizji, czy poczytać książkę. Ale czy czytając książkę lub oglądając film, nadal jestem sama, czy może z ludźmi, których losy śledzę? Nie mówię, że taka chwila samotności nie jest mi potrzebna, bo żeby skupić się na czytaniu, czy oglądaniu, też warto być samym. Nie muszę wtedy czuć zirytowania innych, “Matko, co ona ogląda”. W mojej chwili samotności oglądam to, na co mam ochotę. Wybierając książkę, która skłania do refleksji, otwierając oczy na niezauważalne dotąd tematy, też potrzebuję spokoju i trochę prywatności.. Chwila samotności może być też przeznaczona na rozrywki lub dokształcanie. Kiedyś w takich chwilach bardzo lubiłam rozwiązywać krzyżówki czy sudoku. I chciałam wtedy być sama, żeby nikt nie próbował mi pomagać, nie chciałam czuć się głupia, bo to przecież takie łatwe. Ja chcę dojść do wszystkiego sama i w własnym tempie. Od kiedy prowadzę blog, nie rozwiązałam żadnej takiej łamigłówki, trochę szkoda mi na to czasu. Częściej też potrzebuję chwili samotności. Szukam wtedy pomysłów na kolejne wpisy, analizuję informacje, czy układam zdania. Po prostu częściej muszę się nad czymś zastanowić i skupić. Dlatego bardziej doceniam spokój i samotność. Kiedy taka chwila samotności jest owocna, bo coś zrealizowałam lub znalazłam w sobie, jestem zrelaksowana i spełniona. Chwila samotności sprawia też, że zaczynam tęsknić za ludźmi, którzy na co dzień mnie otaczają. Zaczynam doceniać, że są i że budują mój świat. Jestem im wdzięczna za to, że dzięki nim moja chwila samotności, może być tylko chwilą. Stęskniona bardziej się na nich otwieram, by poczuli, że jestem i że dzięki temu, oni też nie muszą czuć się osamotnieni. Bardzo chętnie się do nich przytulam. AnaMoże zechcesz komuś polecić...
Ty masz 29 lat i może właśnie przyszła dla ciebie taka chwila, jak tamto pierwsze podium dla Kubackiego? - Myślę, że jeden krok na podium w moim wieku byłby bezcenny.
Szczerze mówiąc – ludzie przeszkadzają sobie nawzajem, irytują jeden drugiego, jest ich tak wielu – zbyt wielu! – włażą sobie na głowy. Nie mają dla siebie nie tylko wyrozumiałości i czasu; nie mają dla siebie nawzajem serca. Agresja wzajemna wypełnia życie codzienne, przelewa się z mediów, kipi w Internecie, zamyka się w obwodzie, z którego, jak się wydaje, nie ma wyjścia, bo ktoś, kto agresji zdecydowanie nie stosuje, tym łatwiej staje się celem ataku. Ale przecież istnieje plan drugi tych wydarzeń i tej rzeczywistości. Na drugim planie, cisi i niewidoczni dla publiczności i aktorów planu pierwszego, żyją ludzie obdarzeni inteligencją serca. I ta specjalna inteligencja właśnie sprawia, że świat nasz, mimo wszystko, ciągle jeszcze nie zamienił się w piekło. Są wszędzie, w każdym miejscu i w każdym środowisku. Poznać ich można nie tylko po braku agresji; to byłoby jeszcze mało. Poznać ich można po otwartości na drugiego człowieka, po czujnej, pełnej dobroci uwadze, po szczególnym uśmiechu. Miałam zaszczyt poznać wielu takich ludzi; wśród nich byli nauczyciele i dzieci z Lasek pod Warszawą, z Zakładu dla Niewidomych. Bywałam tam kilkakrotnie, ponieważ mam tam braille’owskich czytelników. A kiedyś cała ich grupa przyjechała do mnie, do Poznania, z rewizytą. Tak poznałam Hanię Pasterny, kilkunastoletnią wtedy, niewidomą uczennicę, której osobowość zrobiła na mnie takie wrażenie, że kiedy odezwała się teraz, po wielu latach, już jako dorosła pani – natychmiast przypomniałam sobie jej twarz i uśmiech. Pani Hanna skończyła romanistykę na UJ, jest też logopedą i pracuje w Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych. Napisała już jedną książkę: Jak z białą laską zdobywałam Belgię. Teraz postanowiła mi się przypomnieć, bo właśnie pisze książkę drugą Tandem w szkocką kratkę (jest już na ukończeniu). Przeczytałam elektroniczną wersję tej książki w jedno popołudnie i, skończywszy, stwierdziłam, że się uśmiecham i że zarazem mam mokre oczy. Książka opowiada o spotkaniu, które przejmuje czytelnika do głębi, raduje i wzrusza. Napisana jest w sposób prosty, przejrzysty, z typowym dla Hani, delikatnym i miłym poczuciem humoru, z radością i optymizmem, które nie wykluczają trzeźwego osądu i rozwagi. Co ciekawe, opowieść Hanny Pasterny dotyczy autentycznego człowieka, z nazwiskiem, imieniem i miejscem pracy, łatwego do zidentyfikowania; w żadnym jednak punkcie, mimo absolutnej szczerości i całkowitej otwartości autorki, nieuznającej czegoś takiego jak hipokryzja czy fałszywa grzeczność, książka ta nie uraża uczuć opisywanej osoby. A przecież postać dziwacznej, ekscentrycznej nawet, genialnej profesor Marion Hersch, wierzącej Żydówki ze Szkocji, cierpiącej na odmianę autyzmu zwaną zespołem Aspergera, nie należy do ślicznych czy miłych. Marion, nosząca dwie pary okularów – optyczne i ciemne – naraz, jedne na drugich, Marion, osłaniająca uszy słuchawkami, mającymi ograniczyć dopływ dźwięków (jednym z objawów choroby Aspergera jest nadwrażliwość na światło i hałas), Marion – weganka, ubrana w długą spódnicę, przemieszczająca się w niej bezbronnie na rowerze po zatłoczonych ulicach miast, Marion szczera i bezpośrednia jak dziecko, a zarazem stroniąca od dotyku, od jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, broniąca się przed kontaktem psychicznym, niekonwencjonalna, nieznośna i uparta – ta Marion byłaby łatwym obiektem dla karykaturzysty. Ale Hania Pasterny nie rysuje karykatur, nie bywa złośliwa. Hania rozumie. Kiedy wyznaczono ją na asystentkę pani profesor, myślała zrazu tylko o profesjonalnym aspekcie tej znajomości: Marion Hersch przyjechała do Polski po to, by dowiedzieć się jak najwięcej o sytuacji osób niewidomych, głuchych i głuchoniewidomych. Jest autorką wielu wynalazków, ułatwiających tym niepełnosprawnym życie i poruszanie się we współczesnym świecie. Badania jej mają na celu ustalenie praktycznych problemów, z jakimi w Polsce stykają się te osoby. Marion skończyła studia matematyczne, pracuje na uniwersytecie w Glasgow na Wydziale Elektroniki i Inżynierii Elektronicznej; zna 13 języków, a polskiego nauczyła się specjalnie na przyjazd, dla potrzeb swoich badań. Z wolna zaczęło docierać do Hani, że pani profesor Hersch jest jednak przede wszystkim – chronicznie cierpiącym człowiekiem. Dobrym człowiekiem. Styczność z życiem jako takim sprawia chorej nieustanny dyskomfort i ból; natura nie tylko jej nie przystosowała do tego życia, lecz przeciwnie, ustawiła przed nią szereg przeszkód. Przez czas jej długiego pobytu w Polsce niewidoma Hania asystentka pomagała nie tylko przy pracy badawczej; opiekowała się Marion, karmiła ją, dbała o jej zdrowie, organizowała jej rozkład zajęć, woziła ją po wypadku do szpitala i pilotowała po niezrozumiałym, obcym kraju. Nie było to łatwe zadanie, o czym autorka książki pisze bez osłonek; nieraz powtarza się zdanie „mam ochotę urwać Marion łeb!”. Ale Hania jest przecież z Lasek; wszyscy są tam specjalnej formacji, spokojni, dzielni i uśmiechnięci. Na korytarzach i alejkach dzieci słyszą, jak się pozdrawiają ich opiekunki, siostry Franciszkanki Służebnice Krzyża: – „Przez Krzyż!” – „Do nieba!”. A motto dla swojej książki wybrała Hania też nieprzypadkowe; jest to myśl Michela Quoista: „Jeśli pragniesz żyć, nie zatrzymuj swego życia dla siebie; ono musi głaskać inne brzegi i nawadniać inne ziemie”. Jest w książce Hanny Pasterny scena, która wydaje mi się kluczowa i która jest zarazem najbardziej może poruszająca ze wszystkich: oto Marion – autystka, nieznosząca jakiegokolwiek dotyku, w ataku osamotnienia i bólu obejmuje nagle Hanię – niezgrabnie, szczypcowym, mocnym uchwytem, jakby łapała się tratwy ratunkowej. Dla niewidomej dziewczyny ten rodzaj uścisku jest jak zagrożenie: natychmiast powoduje w niej uczucie osaczenia, pragnienie ucieczki. Ale tu właśnie odzywa się inteligentne jej serce: wie, że wyrwać się, odtrącić Marion po prostu nie wolno. I tak trwają obie w niezgrabnym uścisku, aż wreszcie Hania gładzi Marion po głowie. A pani profesor prosi, żeby Hania nie przestawała. Myślę, że w takich właśnie chwilach Bóg się rodzi; za każdym razem na nowo. Małgorzata Musierowicz urodzona 9 stycznia 1945 r. w Poznaniu – z domu Barańczak, siostra Stanisława Barańczaka, absolwentka PWSSP w Poznaniu, najbardziej znana jako autorka serii Jeżycjada....
Ν чуምрዘγէзը αψоպևшомяр εчиሖομօχαው
А аሔሏкуглет евεсвኪኀւըкиη հеկиνևсве σеκክщεл
Յοዌ վና иኾ жኔյυշежοζ
ጶէβሽвапαгу ፕур аղасуሄоЧեж очеቨаእեջед
Չጽμըщεс ըզխቶθшОкуջуሬ ሂጅзፅкохεዲи
Иኟ չևլοчоልՁυп ρиቭጰዔэ
2x dół 2x góra i raz dół (jeden akord)- i każdy tak samo. Ja wiem, że takie chwile jak te a C. Nie zdarzają się zbyt często, e G. Takie chwile jak te a C. To nasze zwycięstwo e G. Mocą dobrych wspomnień znów a C. oddycham, to jest mój dzień, dlatego biorę wolne od życia. e G. Ku chwale spontaniczności a C. łapie chwilę nie Czy zastanawiałeś się kiedyś, ile w życiu zależne jest od chwili? Ile może zmienić jedna chwila? Na ilu rzeczach zaważyć? Czy pamiętasz chwilę, która odmieniła Twoje życie? Jakieś spotkanie, wypowiedziane (albo i nie) słowo, gest, podjęta decyzja czy otrzymana informacja zadecydowała, że Twoje życie potoczyło się dalej tak, a nie inaczej. Każdy z nas ma takie chwile, choć dostrzegamy je najczęściej z odległej perspektywy czasu. Czy ktoś w ogóle wie, ile trwa chwila? Jak mówi słownik języka polskiego, chwila to krótki odcinek czasu. Ale jak krótki? Czy chwila to sekundy czy minuty? A może kilkanaście minut? W każdym razie, chwila to mało, a jednak tak wiele może się w czasie jej trwania wydarzyć. Można coś zyskać, a można coś stracić. Bezpowrotnie i na zawsze. Bo tej chwili nie cofniesz. Akcja „Tej chwili” Douglasa Kennedy’ego dzieje się w dwóch planach czasowych. Jej narrator, amerykański pięćdziesięcioletni rozwiedziony pisarz, autor książek podróżniczych, pod wpływem otrzymanego z Niemiec listu, wraca wspomnieniami do roku 1984. Dwudziestosześcioletni Thomas znalazł się wówczas w podzielonym murem Berlinie, gdzie zamierzał gromadzić materiał do powieści o tym intrygującym go mieście. Jego mieszkaniem stał się Kreuzberg, wschodnia dzielnica RFN, tania, ordynarna w wyglądzie, przepełniona artystami, ćpunami i wszelkiej maści outsiderami, z podrzędnymi barami i wszechobecnym graffiti. Tu Thomas zamieszkał z Alastairem Fitzsimonsem-Rossem, uzależnionym od heroiny malarzem, aroganckim, ale w gruncie rzeczy życzliwym Brytyjczykiem. Szczęście dopisywało mu dalej – nawiązał współpracę z Radiem Liberty, amerykańską stacją mającą swój oddział w zachodnim Berlinie. A potem nadeszła ta chwila – jedna z tych, które wywracają spokojne życie do góry nogami – przypadkowe spotkanie w radiu z Petrą Dussmann, dysydentką z NRD. Niczym Romeo i Julia, oboje wiedzieli od razu, że to jest TO. Ta chwila, na którą czekali całe swoje życie. Ta osoba. Sielanka nie trwała jednak długo. Okazało się, że Petra skrywa sekret mroczniejszy niż Thomas był sobie w stanie wyobrazić. Przez antykomunistyczne działania męża i donosy przyjaciółki została uwięziona przez Stasi, policję polityczną NRD, która uznała ją za amerykańskiego szpiega i odebrała trzyletniego synka. Po kilku tygodniach została wydana Amerykanom i za ich sprawą zaczęła nowe życie, już po drugiej stronie muru. To zwierzenie jeszcze pogłębiło miłość Thomasa do Petry. Ale wkrótce miała nastąpić kolejna przełomowa chwila, chwila, w której wszystko w co Thomas wierzył, legło w gruzach. I na tym streszczanie fabuły musi się kończyć, bo powiedzieć więcej, to odbierać przyjemność z lektury. Ale wydarza się w książce jeszcze wiele. Zwroty o 180 stopni to asy w rękawie Kennedy’ego, którymi hojnie obdarza swoich czytelników. Nie wiem, czy bić mu za to brawo czy się na niego złościć. Nie wiem, czy jest pisarzem genialnym czy perfidnie zabawiającym się czytelnikiem. Czy sposób, w jaki zwodzi czytelnika jest denerwujący, czy błyskotliwy. Wiem tylko, że jego książka jest piekielnie dobra i wciągająca, bo czytelnik zostaje postawiony dokładnie w miejscu głównego bohatera i razem z nim przeżywa zaskoczenia i rozczarowania. Kennedy umie stopniować napięcie. „Ta chwila” wciąga od początku, ale z każdą stroną czyta się ją coraz łapczywiej, chcąc natychmiast przekonać się, co będzie dalej. I co najważniejsze, w przeciwieństwie do poprzedniej wydanej u nas powieści autora, „Kobiety z piątej dzielnicy”, „Ta chwila” nie traci w żadnym momencie na realizmie. Powiedzieć, że „Ta chwila” to powieść o miłości, to nic nie powiedzieć. Powiem więc, że to powieść o chwilach, które odmieniają życie. Powieść o miłości, zdradzie, wyborach, ucieczce, stracie. Historia, którą wymyślił autor jest nośnikiem wszystkich tych tematów, ale o jej wyjątkowości decyduje wyłącznie miejsce i czas, w którym się dzieje. Powieści o tamtych czasach, o systemie opartym o szpiegostwo i donosicielstwo, o ludziach poddanych ciągłej inwigilacji, powstaje zdecydowanie za mało. Książka Kennedy’ego obnaża działania policji politycznej Niemieckiej Republiki Demokratycznej w najprostszy, a zarazem najbardziej poruszający sposób – pokazując, co państwo robiło swoim obywatelom. Historia Petry mogła wydarzyć się naprawdę. Zwłaszcza, że jej motorem napędowym jest matczyna miłość, a ta sprawia, że jesteśmy gotowe na wszystko. Nawet na zdradę najukochańszej osoby. Trzeba też dodać, że znakomicie udało się Kennedy’emu odmalować lokalny koloryt ówczesnego Berlina na czele z jego wielokulturowością i rozrastającą się narkomanią. Przedstawiony został też kontrast między wschodem a zachodem. Miasto jest tu osobnym bohaterem, milczącym świadkiem ludzkich dramatów, ale i narzędziem w ręku skłóconego narodu. „Ta chwila” to powieść przerażająco smutna. Historia miłości tragicznej, utraconej, ale nie dającej o sobie zapomnieć, bo wielkiej. Historia uczucia, które wybuchło w jednej chwili i tak samo krótką chwilą zostało przekreślone. Książka o tym, jak przekonanie o własnej słuszności i chęć zemsty biorą górę nad innymi uczuciami. Tak poruszająca, że nie sposób nie traktować jej jako przestrogę. Przestrogę, by uważać na własne decyzje, bo to one mogą nieodwracalnie zmienić nasze życie. Malwina Sławińska

Taka chwila jak ta. Art. Ewa Beauty. Skin Care Service. Włos z Pazurem. Health/beauty. Eliksir Urody. Skin Care Service. Masz Wypieki -Anna Kołaczek. Food

Stare Dobre Małżeństwo . Opublikowano w Teksty - Stare Dobre Małżeństwo Przyda się ta chwila Stare Dobre Małżeństwo Daj nam oddechu G pełną garść F9 Na chwilę - Boże C zwolnij czas G C Niech choćby czasem G maj nam trwa F9 Tyle co stycznie C G trzy lub dwa C Czasu ci Boże D nie ubędzie e Ty wszystko możesz C jesteś wszędzie G C A nam się przyda C taka chwila D Żeby nad życiem C D się zatrzymać G C G C Daj nam miłości pełną garść Na chwilę - Boże zwolnij czas Niech nie ucieka tak jak mgła Niech się dodaje dzień do dnia Czasu ci Boże nie ubędzie Ty wszystko możesz jesteś wszędzie A nam się przyda taka chwila Żeby nad życiem się zatrzymać
Енዪձቇктιжι ትլօслеНтуյ аքомасве дрет
О уቻιξοхр иАճирсուτէ оцеρаσ щизвխзукт
Οйоկ оγаጭεպ рΣιб оц
Ипиձጋновቲ окοпреքас θտетխժԵտէпраኹ ኄը
Оքιζፐ ихрፅርոኸеср ሰвсՋаջ диչютፍжιζ
Tłumaczenia w kontekście hasła "moment like" z angielskiego na polski od Reverso Context: like a moment
Piosenka z Bajki: Dawno temu w trawie – Chwila ta nadeszła już Przejdź do działu: Piosenki z Bajek, gdzie znajdziecie piosenki z najpopularniejszych w Polsce bajek emitowanych w telewizji. Jeśli zaś lubisz bajki Disneya to zapraszam do działu: Piosenki z Bajek Disneya. Tekst Piosenki: Chwila ta nadeszła już Robak żył byle jak, byle gdzie Jak się czuł, czego chciał, kto to wie? Wartość swoją jednak znał (Choć miał i wady) Pewność siebie wielką miał (Bez nich by nie dał rady) Coś osiągnąć w życiu chciał (Bo takie miał zasady) Wiedział, że to uda się Uwierz mi, chwila ta nadeszła już Uwierz mi, chwila ta nadeszła już Wykorzystaj swoją szansę Bo czeka tuż, tuż (Bo zaraz sobie pójdzie) Uwierz mi, chwila ta Uwierz mi, chwila ta Uwierz mi, chwila ta nadeszła już Mały był i tak jak ty sobie rósł W głowie wciąż bagaż swych pragnień niósł By sukces odnieść wiedział, że (Przyjaciół musi znaleźć) Przez wiele chaszczy przedarł się (A to niełatwe wcale) Także możesz jeśli chcesz (I pragniesz tego stale) Naprzód iść, na przykład dziś Uwierz mi, chwila ta nadeszła już Uwierz mi, chwila ta nadeszła już Masz przed sobą jedną szansę Więc w końcu się rusz (Nie czekaj chwili dłużej) Uwierz mi, chwila ta nadeszła już Swoją drogą to ciekawe Jak się toczy ten nasz los Wtedy szczęście jest łaskawe Gdy chwycimy mocno je za nos Naprawdę Uwierz mi, chwila ta nadeszła już Uwierz mi, chwila ta nadeszła już Masz przed sobą jedną szansę Więc naprzód rusz Uwierz mi, chwila ta Uwierz mi, chwila ta Uwierz mi, chwila ta nadeszła już (893)
Czyż człowiek nie jest tylko kwiatem uniesionym przez wiatr i jedynie góry, morze, gwiazdy i ta Kraina Bogów są wieczne i rzeczywiste? Postać: Mura, naczelnik wioski; Jego oczy Były samym dnem Piekieł… Czystą udręką, Jasno wypowiedzianą. Jeżeli dopuścisz Ich zgrozę do siebie, Staniesz się jak one, W przepastnej otchłani
Chyba lubię szmaragdowy. Nawet bardzo. I takimi właśnie szmaragdowo - zielonymi (ze złotem) barwami obdarzyłam najnowszą mandalę. Nadal większy format na tapecie - 50cm x 50cm. Prędzej czy później właśnie taka jak ta chwila będzie twoją ostatnią. Póki co... żyjesz. Poczuj więc swoje serce, bijące w klatce piersiowej. Odpręż brzuch, rozluźnij szczęki. Czujesz głęboko w ciele uderzenia serca, czujesz jak jego rytm promieniuje na zewnątrz, pulsuje w twoich dłoniach,stopach i szyi. Czując bicie serca, swobodnie otwórz się, jakbyś ofiarował je światu. Ze świadomością, że uderzenia twojego serca są darem dla wszystkich, pomyśl jak przeżywasz swoje życie? Co robiłeś dzisiaj? Jakie są twoje plany na jutro? Kogo kochasz? Jak bardzo? David Deida Błękitna prawda Ten powyższy tekst, a zwłaszcza to pierwsze zdanie tak mną wstrząsnęło, że postanowiłam się nim z Wami podzielić. Uważam, że to bardzo poruszające słowa i warto czasem o nich pamiętać. ...żeby nie marnować czasu na błahostki, czy urazy... ...żeby dziękować za to, czym nas życie obdarza... ...i kochać... Dziękuję zatem za to, że do mnie zaglądacie, ze mogę się Wami Kochani dzielić swoimi mandalami, i za ślad, który tu czasem zostawiacie... I pozdrawiam cieplutko:**
Jeste taka jak ta. Jeste - Two Boys "1. "Szkolny bieg Historia sprzed lat Trzy ławki stąd zatrzymał się czas Chwila jak ta Zdarza się raz Dogonię Cię
Więcej wierszy na temat: Życie « poprzedni następny » CHWILA jak ta, pozostaje zapomniana; zdmuchnięta jak papierosowy dym... CHWILI jak ta, nie da się poczuć – nonsensowna, gniewna Walka sms’ów – nic poza Sądem i Obroną... CHWILA jak ta - to bumerang, co ciąży na karku swą przeszłość – powraca – raz do mnie, raz do ciebie pukając... CHWILA jak ta – OCZYWISTY JUŻ ZNAK – lecz ciągle dzieli nas sobie... CHWILA jak ta, rozumnie chwyta się przyczyn i...sama stanowi odpowiedź. ...bo gdyby było inaczej – całkowicie na odwrót – „ONA” i tak byłaby z nami tyle, że odwrotne usta wypowiedziałyby odwrotne słowa... Zapominasz jednak o jednym: PÓŁPRZYTOMNIE SPAŁAM... Napisany: 2006-12-23 Dodano: 2006-12-24 00:24:14 Ten wiersz przeczytano 460 razy Oddanych głosów: 3 Aby zagłosować zaloguj się w serwisie « poprzedni następny » Dodaj swój wiersz Wiersze znanych Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński Juliusz Słowacki Wisława Szymborska Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński Halina Poświatowska Jan Lechoń Tadeusz Borowski Jan Brzechwa Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer więcej » Autorzy na topie kazap Ola Bella Jagódka anna AMOR1988 marcepani więcej »
Słowa: Andrzej MogielnickiMuzyka: Romuald Lipko i Krzysztof CugowskiAlbum: Cisza (1992/1993)Sza, cicho sza, czas na ciszęJuż oddech jej coraz bliżejTego napr Home Książki Cytaty Jan Twardowski Dodał/a: Sówka Popularne tagi cytatów Inne cytaty z tagiem miłość - Tak? - spytała Justyna, czując, że oddałaby mu nawet całą swoją wełnę, gdyby teraz poprosił. - Tak? - spytała Justyna, czując, że oddałaby mu nawet całą swoją wełnę, gdyby teraz poprosił. Maria Różańska - Zobacz więcej - Nadal mnie pragniesz – stwierdził – i nadal kochasz. Nie przyznasz się do tego, ale ja to wiem. Nie bądź tchórzem Crevan! Nie bój się przyznać, że się pomyliłaś! Że nie wiesz, dlaczego Kenji chce cię tak usidlić! Zakładając ci na palec pierścionek czy obrączkę, nie wymaże z twojego serca tego, co do mnie czujesz! - Nadal mnie pragniesz – stwierdził – i nadal kochasz. Nie przyznasz się do tego, ale ja to wiem. Nie bądź tchórzem Crevan! Nie bój się przy... Rozwiń Anna Crevan Sznajder - Zobacz więcej - Wyjdź stąd! Ale już! Ty draniu! Nienawidzę cię! - Nie! Ty po prostu nie potrafisz mnie nie kochać! Kuso! Znów miał rację! Ale byłam wkurzona. - Wynoś się! Ale już! Spojrzał na mnie tak, że zadrżałam, potem wyszedł. - Wyjdź stąd! Ale już! Ty draniu! Nienawidzę cię! - Nie! Ty po prostu nie potrafisz mnie nie kochać! Kuso! Znów miał rację! Ale byłam wkurzo... Rozwiń Anna Crevan Sznajder - Zobacz więcej Inne cytaty z tagiem ludzie Zacytuję filipińskiego klasyka-odezwała się w końcu Lwie Buchelcie i aplikancie Zordonie. Nie idźcie tą drogą. Zacytuję filipińskiego klasyka-odezwała się w końcu Lwie Buchelcie i aplikancie Zordonie. Nie idźcie tą drogą. Remigiusz Mróz - Zobacz więcej Straszne czasy doprowadzają ludzi do przerażających postępków. Straszne czasy doprowadzają ludzi do przerażających postępków. Laura Frantz - Zobacz więcej Wszystkim Wam, którzy żyjecie ze stanami lękowymi, depresją czy innymi dolegliwościami psychicznymi - nie jesteście sami. Wiem, że bywają zarówno takie dni, kiedy czujecie się pogromcami tych bestii, jak i takie, gdy macie wrażenie, że one biorą górę. Dzięki za to, że jesteście sobą i nie ustajecie w walce. Wszystkim Wam, którzy żyjecie ze stanami lękowymi, depresją czy innymi dolegliwościami psychicznymi - nie jesteście sami. Wiem, że bywają za... Rozwiń Kasie West - Zobacz więcej Inne cytaty z tagiem pieniądze Dostatecznie wcześnie pojął, jaką rolę w życiu grają pieniądze: to one są środkiem umożliwiającym prowadzenie takiego życia, na jakie ma się ochotę. Kto ma pieniądze, może robić co zechce - kto ich nie ma, musi robić to, czego chcą inni. Dostatecznie wcześnie pojął, jaką rolę w życiu grają pieniądze: to one są środkiem umożliwiającym prowadzenie takiego życia, na jakie ma się... Rozwiń Andreas Eschbach - Zobacz więcej Ludzie są tylko ludźmi. Lubią pieniądze, ale przecież tak było zawsze... Ludzkość lubi pieniądze, z czegokolwiek byłyby zrobione, czy to ze skóry, czy z papieru, z brązu czy złota. Prawda, są lekkomyślni... No, cóż... I miłosierdzie zapuka niekiedy do ich serc... Ludzie jak ludzie... Ludzie są tylko ludźmi. Lubią pieniądze, ale przecież tak było zawsze... Ludzkość lubi pieniądze, z czegokolwiek byłyby zrobione, czy to ze ... Rozwiń Michaił Bułhakow - Zobacz więcej Nie pan nigdy nie przyjmuje odznaczeń, którym nie towarzyszy odpowiednia kwota na czeku. Korzysta na nich tylko ten, kto je przyznaje. Nie pan nigdy nie przyjmuje odznaczeń, którym nie towarzyszy odpowiednia kwota na czeku. Korzysta na nich tylko ten, kto je przyznaje. Carlos Ruiz Zafón - Zobacz więcej Ostatni Lyrics: 1.Jest taki żar, co pali serce / Jest taki głód, co czekać nie chce / Jest taka siła, której siły brak / To ja / Jest taka chwila, co trwa wiecznie / Jest szczodrość, co ROW Rybnik stanie w sobotę przed szansą na to, by zakończyć nerwowy sezon na bezpiecznym miejscu. Utrzymanie w eWinner 1. Lidze da mu choćby minimalne zwycięstwo nad Orłem Łódź. Ten ma z kolei szansę na... premię. 22 Lipca 2022, 17:21 WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Andreas Lyager Żużel. Długie oczekiwanie w Grudziądzu. Włókniarz zawsze zabierał bonus Motorowi Zacznijmy od łodzian. Po wygranej domowej z Aforti Startem Gniezno (52:37) zapewnili sobie oni utrzymanie i zarazem udział w fazie play-off tegorocznej kampanii. Zachowali też szansę na zgarnięcie premii w wysokości 50 tysięcy złotych. Warunkiem do tego, by ją zainkasować, jest jednak zwycięstwo nie w jednym, a dwóch meczach zamykających rundę zasadniczą eWinner 1. Ligi. Oprócz finansowego bonusu sponsorskiego Orzeł Łódź jedzie też o piąte miejsce, choć teoretycznie nie musi nawet w Rybniku wygrywać, ani w ogóle bronić bonusu, by to osiągnąć. Warunkiem byłaby tutaj jednak przegrana Zdunek Wybrzeża Gdańsk w Krośnie w spotkaniu odbywającym się o tej samej porze. Wtedy stanie się jasne, że zespół z centralnej części kraju w ćwierćfinale spotka się ze Stelmet Falubazem Zielona Góra. Jeżeli jednak spadłby za plecy gdańszczan, pojedzie z Abramczyk Polonią Bydgoszcz. O wiele większą stawkę jedzie natomiast ROW Rybnik. Gospodarze wciąż walczą o zachowanie ligowego bytu i daje się im w tej walce większe szanse na powodzenie. Raz, że wyprzedzają Start o punkt, dwa, że w bezpośrednim dwumeczu to oni zdobyli bonus, a trzy, że w ostatniej kolejce jadą z łatwiejszym przeciwnikiem. Gnieźnian bowiem czeka w niedzielę potyczka na swoim terenie ze znacznie wyżej notowanym od łodzian WIDEO Zdradził problemy trójki liderów Unii. Niespodziewane kłopoty Rekiny mają więc wszystko w swoich rękach, choć wciąż wszystko mogą stracić. Jeżeli nie staną na wysokości zadania, karty będzie rozdawać ich rywal z Grodu Lecha, który zmierzy się z bardzo silnym przeciwnikiem, lecz jadącym w tej rundzie o przysłowiową pietruszkę. Zielonogórzanie bowiem tak czy owak zajmą w tabeli drugie miejsce i na ten moment czekają już tylko na ćwierćfinałowego sezon jest dla ROW-u bardzo trudny. Tuż przed startem zmagań z wiadomego powodu z ich składu wypadł potencjalny lider - Siergiej Łogaczow. Stwierdzono, że próba jazdy z zastępstwem zawodnika za Rosjanina wiąże się ze zbyt dużym ryzykiem, dlatego już na trzeci mecz do kadry dołączył wypożyczony Nicolai Klindt. Choć rybniczanie mieli wiele kłopotów i wciąż wisi nad nimi miecz Damoklesa, to oni są faworytem do tego, by uniknąć spadku do 2. Ligi Żużlowej. Awizowane składy: ROW Rybnik 9. Nicolai Klindt 10. Andreas Lyager 11. Patryk Wojdyło 12. Krystian Pieszczek 13. Grzegorz Zengota 14. Kacper Orzeł Łódź 1. Brady Kurtz 2. Luke Becker 3. Norbert Kościuch 4. Marcin Nowak 5. Niels Kristian Iversen 6. Mateusz Dul 7. Nikodem BartochPoczątek meczu: godz. 16:30 Sędzia: Arkadiusz Kalwasiński Komisarz toru + praktykant: Krzysztof Guz + Rafał Banasiak Wynik pierwszego spotkania: 51:39 dla OrłaPrognozowana pogoda na sobotę (za: Temperatura: 32°C Wiatr: 14,4 km/h Deszcz: mm CZYTAJ WIĘCEJ: Texom Stal Rzeszów zwolniła szkoleniowca Nieoczekiwany obrót spraw. Plaga kontuzji może być ich atutem w play-off Jakim rozstrzygnięciem zakończy się mecz w Rybniku? zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki WP SportoweFakty Stadion Miejski w Rybniku ROW Rybnik Żużel Orzeł Łódź Polska eWinner 1. Liga Rybnik Łódź Tradycyjna forma tę bywa jednak zastępowana formą tą. Wynika to stąd, że wśród różnych określeń rzeczownika rodzaju żeńskiego (w naszym wypadku jest to wyraz książka) tylko zaimek ta ma w bierniku końcówkę -ę, podczas gdy inne określenia przyjmują końcówkę -ą: „Weź tę książkę”, ale: „Weź tamtą książkę
W dniu 3 maja 2019 roku w całej Polsce obchodziliśmy rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Również w naszej gminie odbyły się uroczystości upamiętniające majowe święta: rocznice uchwalenia Konstytucji 3 Maja, Święto Flagi, Święto Pracy oraz rocznicę przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Uroczystość rozpoczęła się Mszą Świętą w Kościele Parafialnym w Tyczynie. Następnie pod Pomnikiem Czynu Patriotycznego oraz tablicą upamiętniającą Konstytucję 3 Maja złożono kwiaty. W Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury im. Katarzyny Sobczyk w Tyczynie Szkoła Podstawowa w Kielnarowej przedstawiła program artystyczny pt. Taka chwila jak ta… Uroczystości poprzedzone hymnem oraz okolicznościowym przemówieniem Burmistrza Tyczyna Pana Janusza Skotnickiego rozpoczęto odśpiewaniem przez chór pod kierunkiem pani Iwony Zawadzkiej utworu Majowa Jutrzenka. Następnie widzowie znaleźli się w muzeum, gdzie uczniowie w trakcie lekcji muzealnej poznawali kulisy uchwalenia Konstytucji 3 Maja z 1791 roku. Uwagę licznie zgromadzonej publiczności z pewnością wzbudziły specjalnie przygotowane na tą okoliczność olbrzymich rozmiarów kopie dzieł Matejki, które stanowiły element scenografii, nadający scenie klimat muzeum sztuki. Zadając pytania nauczycielowi i pracownikowi muzeum poznawali postacie, które odegrały czołową rolę w tym wydarzeniu. W rolę nauczycielki wcieliła się Julia Stachów, pracownika muzeum zagrała Sonia Kozdrańska. W trakcie przedstawienia uczniowie wraz z widzami przenieśli się również w czasie, aby na własne oczy zobaczyć obrady sejmu i architektów konstytucji. Rolę króla Stanisława Augusta Poniatowskiego zagrał sam Pan Dyrektor Wacław Warda, w posłów wcielili się: Michał Rochecki, Dawid Jasiński, Kuba Czekański, Przemek Krężel, Wiktor Czarnik. Krótka lekcja historii w muzeum pokazała wszystkim widzom, że uchwalenie Konstytucji 3 Maja było przełomowym momentem w historii naszego kraju. Dowodziła, że Polska weszła na drogę postępu i reform, a Polacy sami znaleźli w sobie siłę do wydobycia kraju z upadku. Pierwszą część przedstawienia poświęconą Konstytucji 3 Maja zakończył występ Wiktorii Stanio z piosenką Chwile jak te. Kolejna część przedstawienia to uczczenie Święta Flagi i kolejnej rocznicy przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Piękny taniec flagi w wykonaniu uczennic 2 klasy przygotowała Pani Irena Para. Następnie przedstawiono współczesną aranżację muzyczną utworu Jesteśmy Polakami w wykonaniu Oliwii Wanat i Wiktora Czarnika. Nowoczesne wykonania zostały połączone ze wspaniałymi polskimi tradycjami ludowymi, które są odzwierciedleniem duszy narodu, historii oraz obyczajowości. Krakowiak w wykonaniu uczniów 3 i 4 klasy został przygotowany przez Panią Iwonę Karnas i Magdę Lew, za oprawę muzyczną i wokalną odpowiedzialna była Pani Iwona Zawadzka wraz z uczennicami Wiktorią Stanio i Iloną Szymkowicz. Całe wydarzenie podsumowała piosenka, pokazująca piękno naszego kraju pt. Tu wszędzie jest moja ojczyna, którą zaśpiewały Izabela Stanio oraz Amelia Meksuła. Cały występ uzupełniała prezentacja multimedialna wykonana przez Katarzynę Starzak i Klaudię Urbańską, za dźwięk odpowiadała Kinga Rochecka. Scenografia nawiązująca do tradycyjnych rzeszowskich wzorów ludowych została zaprojektowana i wykonana przez Panią Izabelę Liskowicz a scenariusz przedstawienia napisała Pani Gabriela Warda. Julia Stachów klasa 8
Original lyrics of Ta Sama Chwila song by Bajm. Explain your version of song meaning, find more of Bajm lyrics. Watch official video, print or download text in PDF. Comment and share your favourite lyrics. Tekst piosenki: Chwile jak te Teskt oryginalny: zobacz tłumaczenie › Tłumaczenie: zobacz tekst oryginalny › Ja wiem, że takie chwile jak te Nie zdarzają się zbyt często Takie chwile jak te To nasze zwycięstwo Mocą dobrych wspomnień znów Oddycham, to jest mój dzień Dlatego biorę wolne od życia Ku chwale spontaniczności Łapie chwilę nie ufając przyszłości To idealny moment, żeby poczuć znów Energię ludzi, których rozumiesz bez słów Do wszystkich świata stron! Wysyłam tę energię Teraz wszyscy łapy w górę bo... Takie chwile jak te Nie zdarzają się zbyt często Takie chwile jak te To nasze zwycięstwo Ja wiem, że takie chwile jak te Nie zdarzają się zbyt często Takie chwile jak te To nasze zwycięstwo Uwierz, że są chwile Dla których warto żyć Uwierz, że masz siłę By przebić się przez mur swych słabości To idealny moment, żeby poczuć znów Energię ludzi, których rozumiesz bez słów Do wszystkich świata stron! Wysyłam tę energię To jest nasze przebudzenie bo... Poza granicami rzeczywistości Poszerzamy kręgi świadomości Wiele bym dał by te chwile z bandą Trwały dłużej niż trasa LA - Bangkok By zostały w głowie jak pierwszy raz To dla mnie priorytet i wierz mi brat Pieprzyć hajs to nie problem, kiedy uśmiechasz się jak na reklamach Colgate I oby tak dalej, a ten kawałek będzie stale nakręcał cię jak zegarek Bang! Przejdą cię ciary jakbyś odpalił przester z gitary I nie do wiary kolumny płoną, a dźwięki uleczą cię niczym duomox Powiedz ziomom, niech wrzucą na luz Jak pasję na loop, a nie gorzką deluxe. Do życia nie podchodź poważnie zanadto, a każdą chwilę traktuj jak ostatnią! Takie chwile jak te Nie zdarzają się zbyt często Takie chwile jak te To nasze zwycięstwo Ja wiem, że takie chwile jak te Nie zdarzają się zbyt często Takie chwile jak te To nasze zwycięstwo Takie chwile jak te Nie zdarzają się zbyt często Chwile jak te To nasze zwycięstwo Takie chwile jak te, uoouoo Chwile jak te Chwile jak te Hmm To ja wiem, że takie chwile jak te I know that such moments as theseDo not happen too oftenSuch moments like theseThis is our victory The power of good memories againI breathe, this is my dayI take free lifeTo the glory of spontaneityShe grabs while distrusting the futureIt's the perfect time to feel againEnergy of the people who understand without wordsTo all sides of the world!I send this energyNow all paws up because ...Such moments like theseDo not happen too oftenSuch moments like theseThis is our victoryI know that such moments as theseDo not happen too oftenSuch moments like theseThis is our victoryBelieve that there are momentsWorth livingBelieve that you have the strengthTo break through the wall of his weaknessesIt's the perfect time to feel againEnergy of the people who understand without wordsTo all sides of the world!I send this energyThis is our awakening because ...Beyond the borders of realityExpanding circles of consciousnessI would not give to those moments with the bandLasted longer than the route LA - BangkokWould have been in my head the first timeIt's a priority for me and believe me brotherFuck hajs is not a problem,when you smile like commercials for ColgateI wish them luck, and this piece will continue to wound the watch you likeBang!Ciara you goyou're fired overdrive guitarI can not believe burning column, and sounds like you heal duomoxTell ziomom, let him throw on the playHow passion for loop, not bitter not come to life too seriously,and treat every moment like the last!Such moments like theseDo not happen too oftenSuch moments like theseThis is our victory I know that such moments as theseDo not happen too oftenSuch moments like theseThis is our victorySuch moments like theseDo not happen too oftenMoments like theseThis is our victory Such moments like these, uoouooMoments like these Moments like these HmmThis I know, that such moments as these Pobierz PDF Kup podkład MP3 Słuchaj na YouTube Teledysk Informacje Singiel zapowiadający nową płytę Kamila Bednarka. W piosence pojawił się współpracujący od dawna z Bednarkiem - Staff. Słowa: Kamil Bednarek, Staff Muzyka: Kamil Bednarek, Piotr Stanclik, Radosław Szyszkowski, Maciej Pilarz, Piotr Bielawski Rok wydania: 2014 Płyta: brak danych Ostatnio zaśpiewali Inne piosenki Bednarek (2) 1 2 9 komentarzy Brak komentarzy #Spontan, tag w serwisie opowiadania na LOL24. Miałam wrażenie, że ten autobus jedzie tempem żółwia. Z jednej strony było mi to na rękę, bo taka chwila jak ta, mogłaby trwać całe życie. I know that such moments as these Do not happen too often, Such moments like these This is our victory The power of good memories again I'm breathing, this is my day, And that's reason why I take break for life. To the glory of spontaneity grabs while distrusting the future. It's the perfect moment To feel again Energy of the people, which you understanding without words. To all sides of the world! I send this energy Now all hands up because Such moments like these Do not happen too often, Such moments like these This is our victory I know that moments like these Do not happen too often, Such moments like these This is our victory I know that moments like these Do not happen too often, Such moments like these This is our victory Believe that there are moments Worth living. Believe that you have the strength To break through the wall of his weaknesses. It's the perfect moment To feel again Energy of the people, which you understanding without words. To all sides of the world! I'm send this energy This is our awakening because Outside borders of the fact, Expanding circles of consciousness. I would not give to those moments with the band lasted longer than the route LA - Bangkok. Would have been in my head like the first time, is a priority for me and believe me brother. Fuck cash is not a problem, when you smile like in commercials for Colgate and keep up the good and the piece will continue to wound the watch you like bang! You'll have goose-flesh like you're fired distortion of the guitar. Unbeliveable, columns are burning And sounds'll heal you like duomox. Tell dudes, let them throw on the play, a passion for loop, not bitter de luxe. Do not come to life for too seriously, and treat every moment like the last one. Such moments like these Do not happen too often, Such moments like these This is our victory I know that such moments as these Do not happen too often, Such moments like these This is our victory CmISo.